Gość Gość
| Temat: Edelweiss Czw Mar 10 2016, 13:00 | |
| Godność: Edelweiss Rasa: Anioł Wiek: około 150 lat Miejsce urodzenia: Szepcząca Głusza Stanowisko/Zawód: Czarodziejka, Uzdrowicielka - Wygląd:
Wygląd... Jakież to dziś mało istotne dla anielicy... A jednak kiedyś było inaczej. Podobało jej się to, co Leo mówił o jej niebanalnej urodzie. Lubiła słuchać o tym, jak wspaniałe były jej włosy, takie bujne, lśniące, białe... Jak doskonałą miała swą mleczną cerę... Jakie kobiece kształty...
Nade wszystko kochała słuchać o swoich oczach. Leo nie raz powtarzał, że przemierzył Irlamndir wzdłuż i wszerz i nigdy, przenigdy nie spotkał innej istoty, która miałaby tak unikalne, tak piękne, tak magiczne spojrzenie... Duże, błyszczące, różnokolorowe oczęta o barwach szafiru i ametystu. A jednak mężczyzna się mylił. Nie była jedyna. Po świecie chodziły jeszcze dwie istoty o takich oczach - ojciec i siostra anielicy. Ale skąd biedny człowiek mógł to wiedzieć...?
Skrzydlatej sprawiało przyjemność przyglądanie się swojemu odbiciu, pielęgnowanie swojej urody, ozdabianie włosów... Miło było widzieć zachwyt w oczach Leo, za każdym razem kiedy na nią spojrzał. Nawet gdy jego już nie było lubiła być piękna. Ot tak - dla siebie.
A jednak przyszła chwila, w której wszystko się zmieniło. Blask, który od niej promieniował, stał się wadą, musiała się go pozbyć. Włosy, które dawniej zdawały się lśnić jak księżyc w pełni, zostały ścięte, a te, które pozostały, anielica z uporem przyciemniała ziołowymi mieszankami. Brud, niegdyś tak niechciany, stał się sprzymierzeńcem, a śnieżnobiałe skrzydła pokrył kurz. Dzikość była w niej wyjątkowo widoczna, wręcz gryzła swoją agresywnością.
Dziś Edelweiss przestała przykładać wagę do swego wyglądu. Nie musiała się kryć, nie chciała nikogo pociągać. Pozostawiła urodę samą sobie, pozwalając włosom odrosnąć i odzyskać naturaną biel. Wyjście z dziczy w naturalny sposób przyczyniło się do ponownego dbania o siebie, ale bez zbędnej przesady. Jej ciało i ubiór miały być praktyczne, tylko to się liczyło.
Mimo wszystko, obojętność dla powierzchowności wyszła jej na dobre. Blask powrócił, znów podkreślając wyjątkowo przyjemną w odbiorze urodę. Anielica z pewnością przykuwała cudze spojrzenia, jednak sama nie poczyniła żadnych kroków w tym kierunku.
- Osobowość:
Wychowana w dziczy anielica bywa niezwykle zamknięta w sobie i skryta. Często w ogóle się nie odzywa, raczej wysyła rozmówcy obrazy i odczucia telepatycznie, o ile w ogóle zdecyduje się na jakikolwiek dialog. Jeśli już się odezwie, to nie bawi się w dworskie gierki słowne i mówi prosto z mostu co myśli. A szczerość do bólu rzadko bywa zaletą...
Jedak nie zawsze jest osobą wycofaną z otoczenia. Jeśli przebywa w towarzystwie jednej lub więcej osób, z którymi zdążyła się już oswoić, czy nawet polubić, zamienia się w energiczną, żywiołową, roześmianą duszyczkę, której wszędzie pełno.
Zdarza się, że nie panuje nad emocjami i bywa wyjątkowo dziecinna, co jednak nie przeszkadza jej przemienić się w ułamku sekundy w oazę spokoju i opanowania.
Z natury jest istotą dobrą, która stara się pomóc jak tylko może. Wielką miłością darzy świat przyrody, zarówno roślinny jak i zwierzęcy. Do istot szumnie zwanych "rasami myślącymi" podchodzi zwykle z dystansem i sporą dawką nieufności. Jest silnie uprzedzona do uzbrojonych mężczyzn, zwłaszcza ludzkich, co jednak nie przekreśla na zawsze nawiązania z nimi relacji.
Edelweiss dopiero uczy się świata, ponieważ dopiero niedawno opuściła Szepczącą Głuszę. Zdarza jej się zrobić coś wyjątkowo nietaktownego, często niezgodnego z ogólnie panującymi zasadami. Nie pojmuje podziału na "lepszych" i "gorszych", cała szlachta jest dla niej tworem nienaturalnym, a niewolnictwo traktuje z taką wrogością, na jaką tylko stać tę kochaną duszyczkę.
- Historia:
Nocną ciszę przerwał przepełniony cierpieniem kobiecy krzyk. Melissa rodziła. Nie w ciepłym i bezpiecznym Angaleum, nie wśród jedwabiu, nie w objęciach ukochanego Aderana... Rodziła wśród drzew Szepczącej Głuszy, starając się wzbić w powietrze, by uciec przed ścigającymi ją wilkami.
Nie miała szans. Wzniosła się na wysokość metra, może dwóch, a potem upadła, łamiąc skrzydło. Kolejny skurcz, kolejny, niemal zwierzęcy wrzask. Dziecko nieubłaganie przychodziło na świat, odbierając anielicy jakąkolwiek możliwość obrony. Coś na nią skoczyło, zdołała tylko zasłonić się ręką... Na jej przedramieniu zacisnęły się kły wilka, rwąc odzienie, skórę i mięśnie na strzępy. Koniec był bliski, nie miała żadnych złudzeń.
Ostatnim wysiłkiem zdobyła się na przywołanie magii wiatru, odrzucając wygłodniałe stado na wszystkie strony.
- SYLANNO...! - między krzykami boleści dało się słyszeć błagalne słowa. - Moich win nie da się zmazać...! Ale ocal...! Ocal to dziecko...!
Ogłuszone siłą uderzeniową wilki zdołały się pozbierać i rzuciły się na swoją ofiarę. Rozszarpywały ją żywcem, pożerając kawałek za kawałkiem. Melissa już nie czuła bólu. Nie czuła nic. Jej duch odłączał się już od cielesnej powłoki, pozostawiając po sobie ostatnią myśl...
"Powierzam je Tobie Sylanno..."
* * * - Jesteś gwiazdą?
To były pierwsze słowa, które od Ciebie usłyszałam. Pierwsze brzmienie mowy, które dotarło do moich uszu, odkąd sięgam pamięcią. Byłeś kimś wyjątkowym. Teraz wydaje mi się to zabawne, ale wtedy naprawdę byłam przekonana, że jestem wilkiem. Od zawsze żyłam wśród nich, uważałam je za swoją rodzinę, z nimi dorastałam, polowałam, z nimi po prostu byłam...
A jednak uświadomiłeś mi, że jestem kimś innym. Do dziś nie wiem czym wzbudziłeś moje zaufanie. Byłam jak dzikie zwierze, szczerzyłam kły i warczałam... A Ty się śmiałeś. To najpiękniejszy dźwięk, jaki usłyszałam w całym swoim życiu. Chyba dlatego wtedy podeszłam...
Nasze wspólne zabawy były najlepszym, co mi się przytrafiło. To dzięki Tobie nauczyłam się latać... Jakoś nie pomyślałam, do czego służą skrzydła... W ogóle wtedy nie myślałam. Był tylko dziki instynkt i pragnienie przetrwania. Teraz w moim życiu jest o wiele więcej...
- Jesteś najpiękniejszą istotą pod słońcem.
To, tak jak Twoje pierwsze słowa, zrozumiałam wiele miesięcy później. O wiele za późno... Może gdybym chciała nauczyć się mówić wcześniej nasza historia potoczyłaby się zupełnie inaczej... Ale stało się właśnie tak i nic już tego nie zmieni.
Tak żałowałam, że nie poszłam wtedy z Tobą... Byłeś tylko człowiekiem, synem rolnika. A jednak miałeś marzenia większe niż ktokolwiek inny. Przynajmniej niż spokojni mieszkańcy Twojej wioski. Chciałeś, żebyśmy podróżowali razem, prawda? Chciałeś... Wiem, prosiłeś mnie o to. A jednak moje przywiązanie do puszczy było zbyt wielkie, aby wybyć z niej choćby o krok...
Tak miało być. Tak się stało. Przez te wszystkie lata czekałam na Ciebie. Miałam złe sny, w których przytrafiały Ci się straszne rzeczy. Nieraz chciałam wyruszyć za Tobą, ale się bałam... Strach, strach przed nieznanym... A Ty mógłbyś wejść do paszczy smoka z czystej ciekawości.
Nie próżnowałam pod Twoją nieobecność. Sylanna skierowała moje kroki ku entom. Tak, jestem przekonana, że to ona miała nade mną pieczę. Oczywiście nie mogę tego wiedzieć, ale sam pomyśl... Wilk powinien pożreć niemowlę, a nie je wykarmić i przyjąć o stada, prawda? Chyba tylko Sylanna miałaby taką moc... Enty opowiedziały mi o niej. To znaczy... wspomniały o niej. Tak trochę. Oh, nie ważne. Istotne jest to, że pokazały mi jak korzystać z mojej magii. Pokazały też które rośliny do czego służą, a ja wykorzystałam tę wiedzę. Dbałam o każde stworzenie, o każda gałązkę w tym lesie... Każde w moim zasięgu rzecz jasna.
Kiedy wróciłeś myślałam, że znowu śnię. Byleś taki inny... Ale Twój zapach i głos poznałabym zawsze. Czekałeś w naszym ulubionym miejscu zabaw, ale nie byłeś już chłopcem. Wyrosłeś, zmężniałeś, zmądrzałeś... A ja ciągle byłam jak szczenię... Co z tego, że wiedziałam o wiele więcej, niż przed Twoją wędrówką?
- Moja piękna gwiazda, taka sama jak zawsze.
Podarowałeś mi prezent. Nasiona... Ze wszystkich cudów, które widziałeś, właśnie kwiatami chciałeś mnie obdarzyć...
- Są wyjątkowe, tak jak Ty!
Opowiadałeś o Gryfich Stokach, skąd pochodzą istoty podobne do mnie. Wtedy się dowiedziałam, że jestem aniołem. Ta nazwa... Jak niewiele znaczyła. A jednak zostałam w jakiś sposób określona. Dałeś mi też imię. Zostałam Edelweiss, czyli Szarotką... Imię pochodzące od kwiatów, z moich rodzimych stron. Zabawne, ale nie potrafiłam myśleć o Gryfich Stokach jak o moim miejscu na świecie. To Szepcząca Głusza była moim domem. Od zawsze i na zawsze. Tak przynajmniej mi się wtedy zdawało.
Całe dnie spędzaliśmy razem, opiekując się lasem, wspominając dawne dzieje i snując opowieści o czasach rozłąki. Tyle przeżyłeś... Spełniłeś wszystkie swoje marzenia. A byleś tylko człowiekiem...
Twój czas, piękny czas Twego istnienia na tym świecie dobiegł końca. Żyłeś długo, uczyniłeś wiele. Na początku chciałam odejść razem z Tobą. Nie pozwoliły mi na to Twoje słowa.
- Twoja droga dopiero się rozpoczyna. W tej puszczy jesteś bezpieczna, Szarotko. Jednak pamiętaj, to za jej granicami toczy się prawdziwe życie. Chciałbym, żebyś kiedyś zobaczyła to, co ja.
Zobaczę. Przysięgam na mą anielską duszę, że zobaczę cały świat, że odwiedzę każde miejsce, w którym byłeś. Ale nie dziś. Nie teraz. Moje stado mnie potrzebuje, tak samo jak Twoja wioska. Zadbam o nich, zrobię to w Twoim imieniu. Nie opuszczę mego lasu, ale każdy, kto poprosi mnie o pomoc, otrzyma ją. Każdy, kto ma czyste serce, będzie dla mnie Tobą, chodź nikt, nie był tak dobry jak Ty.
Żegnaj przyjacielu. Spotkamy się w innym świecie za wiele, wiele lat, a gdy to się stanie, z dumą opowiem Ci o wszystkim, czego dokonałam w życiu. Będę tęsknić, Leo.
Śpij spokojnie.
* * *
- Z lewej! Z lewej ją! - Chytra, tak jej nie złapiemy... - Chłopaki, udało się! W sieć wpadła! Piękna sztuka... Ma śnieżnobiałą sierść, w życiu takiej nie widziałem... - Zostaw, za żywą dostaniemy więcej. Łap nie połamała aby? - Cała i zdrowa jest. Ciężko ją utrzymać, silna bestia... Pietrej, co z ta klatką?! - Czego poganiasz, ma być to będzie, swoją robotą się zajmij...
- Wsiowi znowu idą... Czego tym razem? - Panie, ostawcie, to opiekunka nasza, to duch co nasze dzieci leczy! - Głupiś dziadu, to zwykły wilk jest. Ładny, drogą skórę ma. Nie puścimy takiej pięknej zdobyczy. - Prosimy, panie! My nie chcemy krwi rozlewu, jeno Uzdrowicielkę! - Odstąp bo zobaczysz więcej krwi niż w całym swoim zawszonym życiu! - Hasim, tył! - Cholera, głupie wsioki! Chłopaki do broni! - Za dużo ich, wiejemy!
- Trevis, nie goń. Więcej walki nie chcemy. - Kiedy oni naszą...! - Wiem, synu. Ostaw mówię. Uwolnić ją trzeba. - Zaraz będziesz wolna, pani. Wybacz, nie potrafiliśmy temu zapobiec... - Już jej nie ma. Straszny dzień... Biada nam wszystkim, jeśli Uzdrowicielka się od nas odwróci... - Pewnie już nie wróci. Zrazi się, nie potrafili my jej ochronić. - Kiedyś musiał nadejść ten dzień. Od czasu gdy stary Leo był odszedł wiedzieliśmy o tym. - Nigdy nie było w naszej mocy jej zatrzymać. Dziki duch jej, każdy z nas o tym wiedział. - Żegnaj, Uzdrowicielko. Nie zapomnimy nigdy tego, co zrobiłaś. Bywaj zdrowa...
* * *
Biała wilczyca biegła przez las. Parła prosto przed siebie, ani na chwile nie zatrzymując się, nie patrząc w tył. Uciekała z dala od wszelkich dwunożnych istot, od ich domu, od ich świata.
Dziki instynkt przetrwania - tylko to się dla niej liczyło. Nigdy więcej lin, sieci, klatek. Ludzie są źli. Ludzie odbierają wolność. Ludzie kradną, mordują, palą. Ludziom nie można ufać. Nigdy, nigdy więcej ludzi. Leo odszedł, a wraz z nim odeszli dla niej wszyscy ludzie.
Wilk dobiegł do swojej leśnej kryjówki i przemieniwszy się w anielicę zaczął przerzucać schowane w niej skarby. Gdzieś był, na pewno, musi tu być... Jest! Anielica chwyciła nóż, jeden z nielicznych ludzkich przedmiotów, które posiadała, a potem zaczęła ścinać swoje piękne, białe, lśniące włosy najkrócej jak się dało. Każdy opadający na ziemię pukiel był jak pozostałości dawnego życia, z którym starała się zerwać. Leo... Leo kochał te włosy. Ale jego już nie ma. Zostało tylko zło, któremu musiała stawić czoła sama.
Gdy na głowie skrzydlatej zostały już tylko krótkie, postrzępione kosmyki, wzięła w dłonie mokrą ziemię i rozsmarowała ją na włosach, twarzy, ramionach, wszędzie gdzie się dało... Była dzika, musiała wyglądać dziko. Musiała stłumić swój anielski blask, pozbyć się wszystkiego, co pozwoli ludziom ją odszukać.
Kiedy skończyła, znów przemieniła się w wilka. Nie była już śnieżnobiała, ale bura, zwykła, taka jak każde inne zwierzę z tego gatunku. Gdy wybiegła na skały, przeciągłym wyciem obwieściła Głuszy, że nadszedł koniec Uzdrowicielki Edelweiss. Na zawsze. A przynajmniej tak jej się wydawało... I było tak aż do czasu, gdy w jej życiu pojawiła się pewna istota... Ale to już zupełnie inna historia.
[spoiler="Umiejętności"] WRODZONE I RASOWE:* SIŁA NIEBIOS * BIAŁA KREW * TALENT MAGICZNY * LATANIE MAGIA:* MAGIA MISTYCZNA * MAGIA ŚWIATŁA - poziom 3 * MAGIA ZIEMI - poziom 1 * MAGIA PRZEMIANY - poziom 2 * MAGIA WODY - poziom 1 - Wyposażenie:
* Wygodne, lekkie, skórzane ubranie i buty * Poręczny, bardzo ostry nóż * Paciorkowe ozdoby z tasmirki i poroży białego jelenia; * Skórzana torba na ekwipunek, pełna drobiazgów, które znalazła albo dostała od wdzięcznych pacjentów; * Zapas ziół; * 5 eliksirów uzdrawiających; * Mocna lina; * Sakiewka z pieniędzmi.
Ostatnio zmieniony przez Edelweiss dnia Nie Mar 20 2016, 23:45, w całości zmieniany 1 raz |
|