Godność:
Christine de La Fontaine
Rasa:
Półelfka
Wiek:
15 lat
Miejsce urodzenia:
Złoty Taras
Stanowisko/Zawód:
Dziedziczka Złotego Tarasu / Najemniczka
Wygląd:
Christa jest uroczym stworzeniem o wielkich oczach koloru niebieskiego. Jest bardzo wysoką, długonogą, gibką dziewczyną, co prawdopodobnie zawdzięczała elfim przodkom. Porusza się z gracją, chociaż niespecjalnie to zauważa, a każdy, nawet najdrobniejszy jej ruch nasycony jest wdziękiem i delikatnością. Spiczaste uszy chowa za pomocą iluzji lub zakrywa wyjątkowo bujnymi, brązowymi włosami, które zwykle wiąże w gruby warkocz. W noc ucieczki z Barilenu ubrana była w zdobną, lekką, skórzaną zbroję i długą pelerynę z kapturem.
Osobowość:
Powabna Christa wygląda na wcielenie słodyczy, ale nic bardziej mylnego! To lwica z bardzo żywiołowym temperamentem i ciętym językiem. Potrafi być grzeczna i uprzejma, ale na ogół po prostu nie chce. Ma bardzo silną osobowość, nie da się bezkarnie znieważać czy traktować jak kruche stworzonko potrzebujące pomocy. Zawsze radzi sobie sama, a przynajmniej takie ma mniemanie o sobie.
Historia:
Dawno dawno... Nie. To wcale nie było tak... Kilkanascie lat temu w pięknym pałacu markizy Złotych Tarasów zawitał elfi rzemieślnik, zwany Endrianem .
Słynął on z nieprzeciętnego uroku osobistego i wyjątkowych umiejętności tworzenia sukni. Jego rzemiosło ciężko było nazwać krawiectwem. To była sztuka, a Endrian był jej wirtuozem. O jego dzieła ubiegały się szlachcianki całego Barilen, a jednak postanowił on osiąść w posiadłości de La Fontaine. Mówił, że to przez niezwykle inspirujące okolice, a plotki twierdziły, że sedno tkwi w nieprzyzwoitych ilościach złota, którym za suknie płaciła markiza. Prawda była taka, że młoda Charlotte de La Fontaine przez dobre pół roku przyprawiała swojemu zacnemu małżonkowi rogi. Biedak nawet jeśli był świadom jej niewierności, to i tak tego nie komentował. Spacyfikowany przez małżonkę nie miał absolutnie nic do gadania w pałacu.
W końcu Charlotte zaczęła obawiać się podejrzeń, więc odesłała kochanka. Nie miał jej tego za złe, jego zainteresowanie ograniczało się do fascynacji powabem jej ciała. Dzięki niej stworzył najwspanialsze kreacje w swoim życiu i czerpał inspiracje na następne. Żadne z kochanków nie miało świadomości, że Endrian pozostawił w Złotych Tarasach nie tylko pełne garderoby...
Jakież było zdumienie markizy, gdy w kilka miesięcy po tym, jak zapomniała o uciechach z elfem, na świat przyszło dziecko o spiczastych uszach... Kobieta od dawna była przekonana o swojej bezpłodności, gdyż starania o dziedziczkę czy jakiekolwiek zawsze spełzały na niczym. Tymczasem noworodek okazał się dziewczynką, co bardzo sprzyjało odcięciu od walk o władzę nielubianą gałąź rodziny, która od dawna szykowała się na dyskretne usunięcie Charlotty.
Markiza wcieliła w życie swój plan ukrycia pochodzenia dziecka. Na szczęście uszy były jedyną oznaką elfiej domieszki we krwi maleńkiej dziedziczki Złotych Tarasów. Ozdobne czepki nie wzbudzały najmniejszych podejrzeń, w późniejszych latach zaś Charlotte postarała się o zaklęte kolczyki, które rzucały iluzję na kształt uszu. Była bogata, mogła sobie na to pozwolić. Na to i na wiele innych rzeczy, które przygotowywały małą Christine do roli głowy rodu de La Fontaine.
Świat jednak nie sprzyjał markizie tak, jak jej się z początku wydawało. Dziecko rosło zdrowe i piękne, to fakt, ale charakterek miało paskudny. Gdy Christine zaczęła okazywać pewne zdolności magiczne, matka postanowiła wysłać ją na naukę czarodziejstwa. Jakaż była awantura! Chyba całe Złote Tarasy słyszały, że ona "NIE CHCE!" i "NIE BĘDZIE". Dziewczynka chciała się uczyć walki, więc kobieta zatrudniła najznamienitszego nauczyciela łucznictwa. Mimo krzyków i kłótni nie zgodziła się na to, by jej córka machała toporem, o co dziewczę wyjątkowo mocno zabiegało. Dlaczego tak zadecydowała? Po części uważała to za nieestetyczne, ale tak naprawdę po prostu chciała pokazać, kto tu rządzi.
Lata mijały, a Christine, mimo swojego delikatnego wdzięku, nie wykazywała zainteresowania uroczystościami, tańcami, sukniami i wszystkimi babskimi przyjemnościami. Robiła co musiała, grając przed obcymi jaśnie panienkę, ponieważ czuła instynktownie, że właśnie na tym wyjdzie lepiej niż na obnoszeniu się ze swoimi poglądami. Mimo wszystko lata obserwacji dworskich gierek nauczyły ją jakiegoś instynktu przetrwania.
Wszystkie bale, pogaduszki i fałszywe uśmieszki Christine odbijała sobie w domu. Matka z córką walczyły ze sobą jak lwice. Kłóciły się zawsze i o wszystko, bo obie miały podobne impulsywne charakterki i cięte języki. Zgadzały się na jednej jedynej płaszczyźnie - w sprawie utrzymania elfiej tajemnicy. Christine zdążyła znienawidzić rasę swojego ojca za to, że przez niego musiała wiecznie kryć swą tożsamość oraz bez przerwy nosić kolczyki. Paradoksalnie to drugie sprawiało jej największy problem. Plątało się to we włosy, haczyło się i w ogóle było takie babskie i niefajne... A ona, taka zwiewna, urocza łuczniczka o spiczastych uszach, od dziecka marzyła, żeby być silnym, męskim krasnoludem...
Przez piętnaście lat Christine dzielnie grała swoją rolę dobrze ułożonej panienki, jednak najgorsze miało dopiero nadejść. Dzień, w którym matka przedstawiła córce swój plan na jej narzeczeństwo i zaślubiny, był ostatnim, jaki dziewczyna życzyła sobie spędzić w Barilenie.. Jeszcze tej samej nocy spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i pod osłoną mroku opuściła rodzinny pałac. Nie chciała tu wracać już nigdy. A jak to się uda? Cóż. Zobaczy się.
Umiejętności:
Wrodzone:
♥ DOBRY WZROK
♥ ZWINNOŚĆ ELFA
♥ WRAŻLIWOŚĆ MAGICZNA
♥ NIESPOTYKANA ZRĘCZNOŚĆ
Nabyte:
♥ JAZDA KONNO I
♥ ŁUK II
♥ PIEŚNIARSTWO I
♥ MAGIA OGNIA I
♥ ZWINNOŚĆ
Wyposażenie:
♥ Koń - Paladyn
♥ Wysokiej jakości łuk refleksyjny
♥ Kołczan pełen strzał
♥ Lekka skórzana, zdobiona zbroja
♥ Peleryna z kapturem
♥ Czyste ubranie na zmianę (w tym zapasowe majtki z batystu)
♥ Mały miś z różowego materiału ozdobiony kokardą
♥ Zaklęte kolczyki
♥ Mocna lina
♥ Ostry sztylet
♥ 5 eliksirów leczniczych
♥ Pełna sakiewka