Irlamandir RPG
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Forum RPG w unikalnym uniwersum.
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Morghul

Go down 
AutorWiadomość
Morghul

Morghul


Wiek : 19

Morghul  Empty
PisanieTemat: Morghul    Morghul  I_icon_minitimePią Kwi 08 2016, 16:15

Godność: Morghul
Rasa: Człowiek
Wiek: 19 lat, prawie 20
Miejsce urodzenia: Roriksted (Cesarstwo - ziemie Florenis)
Stanowisko/Zawód: Uczeń mistyka

Wygląd:
Morghul zalicza się raczej do osób przystojnych, ale jego to i tak mało obchodzi. Rysy twarzy sprawiają, iż wygląda na starszego niż w rzeczywistości jest. Zwykł golić się na krótko, bowiem nie cierpi mieć długiej brody, która jest koloru czarnego, podobnie zresztą jak średniej długości włosy. Jasne niebieski oczy są tym co go charakteryzuje. Dodatkowo nad lewym okiem zaczyna się blizna, a kończy dopiero pod nim. Czasem mogłoby się wydawać, że jego wzrok świadczy o jego zagniewaniu. Nie... po prostu mało kiedy chodzi uśmiechnięty. Zazwyczaj jest poważny. Wzrostu jest raczej dobrego, mierzy około 185 cm, dodatkowo dobra budowa sprawia, iż wydaje się naprawdę wielki. Ubrany chodzi w ciemne ubrania, dość długie szaty w pasie ściskane pasem. Plecy przyozdabia krótka peleryna oraz dwie katany. Cały strój daje swobodę ruchu i dość dobrą wygodę.

Osobowość:
Morghul do żartownisiów się raczej nie zalicza, ale mimo wszystko jakieś tam poczucie humoru ma, chociaż rzadko kiedy je objawia. Dlaczego? Dlatego, że nie szuka znajomości, bardzo trudno jest mu komuś zaufać, by uznać go przynajmniej za kompana, a jeżeli ma już takich, to nowych nie szuka. Przyjaciół, którym ufa traktuje niczym braci, inaczej mówiąc, życie oddałby za nich. Rasowych uprzedzeń żadnych nie ma. Politykę  ma daleko gdzieś. Przecież potwory nauczono go zabijać, zaś politykę zostawiać komuś innemu. Ogólnie dość spokojny, zaczepki prostaków raczej puszcza płazem. Próbuje pozostać neutralny, co czasem niestety jest trudnym zadaniem. Mało mówi i zawsze tak było, nawet jeszcze przed spaleniem Roriksted. Zabijanie przychodzi Morgowi nad wyraz łatwo. Nawet jego twarz nic wtedy nie zdradza, żadnych uczuć czy emocji.

Historia:
Płomienie Roriksted:
Słońce zaszło już jakiś czas temu, jednak mimo wszystko grupka dzieciaków wśród, których siedział siedmioletni Morghul, słuchała starego barda i jego wspaniałych opowieści o bohaterach. Czasami zdążyła się takie okazje, lecz bardzo rzadko. Wszyscy zebrani wokół ogniska oczekiwali jeszcze jednej baśni. Przecież rano znów mieli pomagać rodzicom na roli, czy też w domu. Nagle usłyszeli grzmot i mrożący krew w żyłach śmiech. Chwilę później multum wielkich pająków mordowało mieszkańców wsi, jakby tego było mało z rzeki powychodziły utopce, czegoś takiego nigdy nikt nie widział. Wszystkie bestie zostały najwyraźniej wezwane, ale przez kogo? Któż mógłby być tak złym człekiem? Morghul biegł, szybko, najszybciej jak mógł. Musiał odnaleźć rodziców, ujrzał dom. Prawie się udało. Ognista kula rypnęła  prosto w dach domostwa tuż obok niego. Coś wybuchło odrzucając go dwa metry dalej. Opadł z sił i ujrzał postać ludzką, której nigdy przedtem widzieć nie mógł. Piękna kobieta kroczyła środkiem wsi, wszystkie poczwary omijały ją szerokim łukiem. Śmiała się, tak okropnie. Zrozumiał... ona wezwała bestie. Zapamiętał twarz wiedźmy. Odwrócił spojrzenie i zobaczył wielkiego pająka sterczącego tuż nad nim. Zamknął oczy oczekując najgorszego, lecz nic ani go nie gryzło, ani nie taranowało. Podniósł powieki i zauważył wysokiego, siwego mężczyznę trzymającego dwa miecze. Każdy potwór próbujący jakkolwiek go zranić, padał martwy w szybkim tempie. Mimo wszystko bestii nadal było więcej, dodatkowo potężna czarownica najwyraźniej zauważyła jedyną osobę siekającą jej sługusów. Wojownik podniósł Morghula mówiąc "chłopcze, musimy stąd znikać, tutaj już nic nie zdziałamy" . Wtedy dopiero ujrzał medalion świadczący o przynależności do mistyków. Obaj pędzili na jednym rumaku jak najdalej od Roriksted.

Nowy znajomy:
Od spalenia jego rodzinnej wioski minęło dość sporo czasu. Chłopak przez pierwsze trzy tygodnie zamknął się w sobie. Próbował namówić mistyka, aby ten wrócił i poszukał jego rodziców, ale ten stwierdzał jasno, "nie ma do czego wracać". Któregoś słonecznego poranka usłyszał słowa Eskela(bo tak ów mistyk się zwał).
- Wstawaj chłopcze, nauczę cię jak bronić się przed takimi poczwarami jak te, które zobaczyłeś wtedy wiosce, ale wymaga to chociaż krzty twojego zainteresowania. - Morghul mało mówił, ale wstał posłusznie i chwycił do ręki kawałek patyka, próbując powtarzać coraz to inne kombinacje prezentowane przez nowego znajomego. Minął jeden dzień, a po nim mijały kolejne. Młodzik poznawał sztukę walki mieczami, pochłaniając ją wręcz. Cóż, przecież innego miał do roboty? Czasem myślał, że może zostać jednym z owych bohaterów o których rozprawiał wieczorami stary bard Ulfrick. Minęła wiosna potem lato, jesień i zima. Wiele musiał podróżować, Eskel przecież należał do Mistyków, ponurych wędrowców przemierzających Irlamandir i zabijających potwory za drobną opłatę. Właśnie z tego żyli. Zawsze kiedy jego "mistrz" szedł zarąbać bestię, on czekał cierpliwie w wyznaczonym przez niego miejscu. Kolejne latka mijały, Morghul zdążył poznać innych mistyków, których napotkali przypadkiem na trakcie lub w przydrożnej karczmie. Między innymi, Geralta, Lamberta, Vesemira. Geralt ani Lambert nie mieli wtedy żadnych uczniów, jedynie stary Vesemir uczył podobnego wiekiem chłopaka co on. Zorganizowali mały pojedynek uczniów, Morghul dzięki szybkości rozłożył chłoptasia i wtedy Eskel uznał, iż nadszedł czas, by chłopak wraz z nim wyruszał zabijać bestie, przynajmniej niektóre. Zabijał głównie słabsze stwory, bowiem inne posiekałby go. Powoli zapominał kim kiedyś był, teraz interesował się jedynie zabijaniem wszelakiego plugastwa. Wiedza o potworach stała się jego chlebem powszechnym.  

Zlecenie na Wampira:
Jechali konno  błotnistą drogą w kierunku opuszczonego gospodarstwa. Musieli tam się zjawić, bowiem pan nad Czarną Cytadelą szukał ludzi chętnych do zbadania tamtejszego miejsca. Krążyły plotki, jakoby w tamtym miejscu grasował groźny wampir. Morghulowi plecy przyozdabiała katana, podobną broń miał również Eskel. Wcześniej kupili takie eliksiry jak, "Niestały ból" i "Giscopo". Pierwszy raz mistrz zabrał go, aby walczył w poważnym zleceniu. Ludzie omijali konie, przyglądając się ciekawie mistykowi i uczniowi. Ostatni czasy myślał tylko o zostaniu pełnoprawnym członkiem bractwa. Panowały mrok, dopiero za około dwie godziny słońce miało wyjść. Ujrzeli cel wędrówki. Obaj zażyli eliksiry.
- Słuchaj Morg, uważaj, bo jeśli tam naprawdę siedzi wampir, to będzie ciężka walka. W cholerę ciężka - oświadczył Eskel. Konie pozostawili nieopodal. Gospodarstwo było raczej małe. Stajnia, zrujnowany dom oraz jeziorko obok. Dobyli miecze i bardzo ostrożnym krokiem ruszyli przed siebie. Usłyszeli śpiew, śpiew kobiety. Nad jeziorkiem stała niewiasta.
- Mistyk i uczeń, próżno tu przyszliście - odwróciła oblicze i jej wzrok przykuł dziewiętnastoletni Morghul. Sama naprawdę wyglądała pięknie  -  Ładniutki jesteś młodzieńcze. Naprawdę chcesz tak spędzić życie? Jeździć i zabijać potwory? Każdy dzień może być twoim ostatnim?
- Przynajmniej będzie ciekawie. Po za tym, twój ostatni dzień właśnie nadszedł. - Wampirzyca uśmiechnęła się i nagle, bardzo szybko pobiegła w bok, wbiegając tym samym do stodoły. Obaj, trzymając ostrożnie miecze wkroczyli przez uchylone wrota. Eskel znienacka oberwał w mordę lecąc daleko, Morghul chciał pomóc mistrzowi, ale... pojawiła się druga wampirzyca. Zdążył uniknąć ciosu i zadać cios lewą ręką. Dłonie ochraniały skórzane rękawice okute ćwiekami. Walczyli, walka była naprawdę ciężka. Unik, cios, parowanie. Zranił wampirzyce, lecz ta chwilę później uderzyła go bardzo mocno w bebech. Odczuł jedynie lekki ból, dzięki eliksirowi. Później zadała kilka kolejnych i już leżał plecami na podłodze, a katana odleciała daleko. Eskel walczył całkiem gdzieś indziej. Podciął bestie, która upadła głucho. Wstał powoli tylko po to, aby siąść na niej i obkładać pięściami. Dziwnym trafem, znów on leżał. Zdezorientowany podniósł dupsko, a wtedy wampirzyca próbowała od tyłu ugryźć szyję Morga. W ostatniej chwili złapał jej włosy i przerzucił ją przed siebie, tak, aby upadła plecami na ziemi. Zadał solidnego kopa, piruetem odchodząc w tył. Podniósł miecz. Pokraka  najwidoczniej próbowała uciec. Odpiął łańcuch, wiszący wcześniej bezczynnie przy prawym boku. Złapał nim swój cel tym samym przewracając. Puścił łańcuch. Bestia wstała, a on uderzał ciągle z prawej ręki w jej twarz. Tym samym sprawiając, iż musiała się cofać. Próbowała zaatakować, jednakowoż nieudanie. Odciął jej jedynie prawą rękę. Wciąż uderzając, wyszli przed stodołę. Wtedy zadał kopa. Wampirzyca upadła, a słońce poranka powoli zaczęło ją palić.
- Mówiłem, to był twój ostatni dzień. -  Posłuchał chwile jęków i odciął jej głowę. Wrócił z zamiarem uratowania mistrza. Niepotrzebnie, Eskel właśnie odcinał łeb swojej zdobyczy. Morghul otarł krew z warg. Obaj zapakowali głowy wampirzyc do worków, wracając.
- Dobrze się spisałeś chłopcze. Sądzę, że niedługo otrzymasz medalion. - Słowa te naprawdę ucieszyły Morghula. Przecież właśnie po to szkolił się tyle lat, ciachał mieczem, jeździł po całej krainie. Właśnie po to.

Umiejętności:
Wrodzone:
- Niezwykła siła.
- Wrodzony Refleks.
Wyuczone:
- Jazda Konno poz 2
- Walka dwiema broniami poz 2
- Zwinność
- Miecze Półtoraręczne poz 2
- Wiedza Tajemna poz 1
Wyposażenie:
- Dwie Katany zawieszone na plecach. (Jedna stalowa druga srebrna)
- Swój typowy strój (są w nim również ćwiekowane rękawice)
- Trzy mikstury lecznicze.
- Eliksir Giscopo
- Sztylet za plecami.
- Srebrnych łańcuch przy boku.
- Mapa Irlamandiru.
- Klacz.
Powrót do góry Go down
 
Morghul
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Irlamandir RPG :: Offtop :: Offtop :: Archiwa-
Skocz do: